czwartek, 19 listopada 2015

Motywacja, a jej brak.

Zazdroszczę. Bardzo namiętnie zazdroszczę wszystkim tym, którym zawsze się chce.
Czasami przeglądam sobie blogi czy fanpage i odnoszę wrażenie, że mam ogromny problem z motywacją do tego, żeby ruszyć dupę i cos zrobić.
Wydaje mi się, że w porównaniu do innych mam te gorsze dni znacznie częściej i cholernie mi się to nie podoba. Jasne, w chwilach zwątpienia biorę się za siebie i idę walczyć. Jest to jednak taka walka na przymus, taka bez ikry.
Największy problem mam zdecydowanie z treningami, które polegają na tym, że biorę dyski i idę rzucać. Strasznie mnie to nuży, wciąż popełniam te same błędy i nie wiem jak je naprawić, bo nie mam na miejscu nikogo, kto by stanął z boku i powiedział, co robię źle.
Sądzę też, że gdybym nie miała czasami tego swojego "pierdolę nie robię" to zarówno ja i moje psy bylibyśmy znacznie dalej od punktu w którym obecnie się znajdujemy.
Mam słomiany zapał i biorę się ciągle za nowe rzeczy nie kończąc tych, które zaczęłam wcześniej.
Chyba za szybko się poddaję - Tobi i Ahri dostawiają do lewej nogi bo nie mam w sobie na tyle samozaparcia, żeby je przerzucić na lewą. Nie potrafię. I mimo tego, że dzis mamy całkiem dobry dzień jesli chodzi o pracę, bo Dixon zrobił swojego pierwszego Vaulta, Ahri zaczęła okazywać oznaki posiadania mózgu przy otwieraniu książki,a Tobi powoli ogarnia o co chodzi mi z vaultem połączonym ze skokiem przez obręcz z rąk. Czemu więc tak strasznie się dołuję moim brakiem motywacji? Bo wiem, że ciężko będzie doprowadzić mi te rzeczy z dzisiaj do końca...
Dobra. Reset. Muszę sobie postawić jakiegoś challenge'a. Po prostu napisać w kalendarzu plan pracy na cały miesiąc z góry i stosować się do niego choćby skały srały. O! i jutro to zrobię bo teraz jest już cholernie późno i powinnam pójść spać, zamiast wypłakiwać się na blogu.
Podejrzewam, że niebawem pojawi się tu notka z celami, które chcę osiągnąć, a potem postaram się pisać na bieżąco o tym, jak nam idzie. I będę to robić nie tyle dla Was (oh, pardon, jeśli komuś chce się czytać moje wypociny), co dla siebie samej. To pomoże mi się pilnować i myślę, że będzie miało wpływ na moją motywację. Jasne, że fajnie by było gdyby ktoś od czasu do czasu kopnął mnie w mój leniwy zad i kazał wziąć się do roboty - cicho na to liczę.
Tak więc, skoro już się zdeklarowałam, to od jutra zaczynamy i nie ma, że boli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz