środa, 18 listopada 2015

Podróżowanie z psami publicznymi środkami lokomocji - potencjalnie bezpieczne patenty!

   Na wstępie chcę zaznaczyć, że poniższa notka zawiera moje osobiste zdanie, moją logikę i działania, które podejmuję w zgodzie z własnym rozsądkiem. W żadnym wypadku nie chcę nikogo namawiać do łamania prawa. Po prostu uważam, że niektóre zasady są przesadzone i bez sensu, dlatego zdarza się, że omijam je, gdy mogę i gdy nie stanowi to realnej szkody dla nikogo.

   Większość z nas-pasjonatów i miłośników psiej natury, podróżuje ze swoimi czworonogami na spotkania z innymi nam podobnymi, na treningi, zawody, pokazy, seminaria i tak dalej.
Nieraz spotykają nas niekoniecznie miłe sytuacje związane z jazdą w towarzystwie zwierząt.
Bo to jakiś współpasażer ma zły dzień i zapach psa bardzo mu przeszkadza, bo czteromiesięczny szczeniak nie ma kagańca, bo kierowca nie chce nas wpuścić z psem do autobusu, bo..
No właśnie.
fot: Marlena Wtykło

    Niestety prawo jest prawem i musimy się do niego stosować. Osobiście podróżuję ze swoimi psami dość dużo, bo nie lubię zostawiać ich w domu, gdy wyjeżdżam. Biorę je ze sobą nawet gdy jadę do Wrocławia w celu pójścia na uczelnię (wtedy oczywiście mam zaufaną osobę, która się nimi zajmuje podczas kiedy mam zajęcia). Tak więc po wielu kursach w różne miejsca, różnymi środkami lokomocji mogę stwierdzić, że mam już jakieś doświadczenie, spostrzeżenia i własne sposoby na ułatwienie sobie życia, którymi w tym poście pragnę się z Wami podzielić.


fot: Anna Śniegulska


PIES MUSI MIEĆ KAGANIEC!

To jest zasada obowiązująca we wszystkich publicznych środkach lokomocji w Polsce (chyba, że o czymś nie wiem?). 
Nie wszystkie psy potrafią chodzić w namordnikach, a i nie wszystkie, które potrafią czują się w nich na tyle dobrze i komfortowo, żeby spokojnie przespać nieraz i kilkugodzinną podróż.
Dużą rolę w tej kwestii odgrywa oczywiście dobór odpowiedniego kagańca - z własnych obserwacji stwierdzam, że modele plastikowe czy metalowe, które nawet fajnie mogą sprawdzać się podczas spaceru (te drugie na pewno mniej), w sytuacji, gdy pies chce położyć głowę bywają uciążliwe i niewygodne. Niestety nie posiadam fizjologów, więc nie wypowiem się na temat tego, jak sprawdzają się w podróżach.

Ja robię to tak:
Zwykle nie zakładam kagańca do póki ktoś mnie o to nie poprosi, lub gdy nie widzę, że mój pies CSuje na prawo i lewo kiedy otaczają nas ludzie. Staram się też nie siadać w miejscach zatłoczonych i szukam tych bardziej ustronnych (np. wagon bagażowy).
Jeśli natomiast znajduję się już w sytuacji,w której bez namordnika się nie obejdzie, zakładam mocno rozregulowany kaganiec materiałowy, który jest takim bardziej pic na wodę fotomontaż. Moje psy zdecydowanie lepiej na niego reagują, mogą otworzyć w nim pysk i wygodnie się położyć.
Oczywiście robię to na własną odpowiedzialność, pilnuję psów by nikomu nie stała się krzywda i staram się zawsze trzeźwo oceniać otaczającą nas rzeczywistość.




NA JEDNEGO PRZEWODNIKA PRZYPADA JEDEN PIES!

Prawo stanowi, że jedna osoba może przewieźć jednego psa, który będzie na smyczy i w kagańcu. Jest zapis o tym, że w transporterze można przewieźć dowolną ilosć kotów, chomików, fretek i innych takich zwierzątek, natomiast o psach w tej kwestii nie ma już nigdzie mowy.
Konduktorzy nie zawsze orientują się, jak istotnie jest i wiele razy spotykałam się z opinią, że nawet w transporterze mogę mieć tylko jednego psa.

Jak jest na prawdę?
Pewnego razu, gdy jechałam ze swoimi sukami do Wrocławia udało mi się zweryfikować, czy mogę mieć więcej niż jednego psa w klatce, czy jednak nie. Otóż Pani konduktor, która sama nie była pewna, skontaktowała się z instruktorem, czyli osobą otrzaskaną w temacie. Instruktor powiedział, że w "opakowaniu" istotnie można mieć ponad jednego psa.
Uważam, że dobrym pomysłem jest wydrukowanie regulaminu i wożenie go gdzieś w czeluściach torby na wszelki wypadek. Co prawda nie ma w nim dokładnie ujętego, że można mieć więcej zwierząt w klatce, ale nie ma też, że nie można. W razie obiekcji konduktora można poprosić aby skontaktował się z instruktorem - nie może nas bezpodstawnie wyprosić z pociągu, a jego domniemania podstawą na pewno nie są!
Psy w klatce traktowane są jako bagaż. Za małego psa w małym transporterze nie zapłacimy, bo stanowi on tak zwany bagaż podręczny. Ja mam trzy małe psy i jedną dużą klatkę i płacę za nią 7zł.
Skoro zapakowany pies jest bagażem to zgodnie z tą logiką możemy mieć poza klatką jeszcze jednego psa, który prawnie nam przysługuje na smyczy i w kagańcu - to też jakiś sposób, szczególnie w przypadku kogos, kto ma większe psy, które niekoniecznie da się wcisnąć razem do jednej klatki.




JAK TO JEST Z TYMI AUTOBUSAMI?

Czasami zdarza się taka sytuacja, że kierowca autobusu postanawia nie wpuścić nas z psem.
Owszem, niektórzy przewoźnicy nie zezwalają na przewóz zwierząt (np Polski Bus), ale zwykle jest o tym informacja na ich stronie. Dla pewności dobrze jest przed podróżą zadzwonić i dopytać o opcję przejazdu z psem. Jeśli przewoźnik nie ma w regulaminie zapisu o zakazie przewożenia psów, to nie ma prawa nas z psem nie wpuścić, o ile pies jest na smyczy, ma kaganiec oraz książeczkę zdrowia, a żaden z pasażerów nie wyraził swoich obiekcji w tym temacie.
Jeśli mimo wszystko kierowca okazuje się burakiem i nie chce naszego psa w autobusie, nie wahajmy się zapytać o jego dane osobowe i zanieśmy skargę - niby chamskie, ale trzeba dbać o swoje prawa.
Osobiście wolę podróżować pociągami, bo w autobusie niestety nie rozłożę się z klatką i to z miejsca skreśla przejazd z więcej niż jednym psem.



TRANSPORT MIEJSKI - NA PRZYPALE ALBO WCALE!

Tak jak i w pozostałych publicznych środkach lokomocji obowiązuje nakaz kagańca i smyczy, oraz ograniczenie ilości psów do jednego na osobę z tym, że w autobusie miejskim czy w tramwaju kierowcy dość rzadko interesują się tym z iloma psami wchodzisz. Częściej interesują się kwestią kagańca jeśli już, więc warto go mieć. Z kontrolą kanarów bywa różnie -  albo wejdą, albo też nie. Ot, ruletka.
W tym miejscu po raz kolejny zaznaczę, że nikogo nie namawiam do łamania prawa, aczkolwiek dzielę się swoimi spostrzeżeniami i nutką stosowanego przeze mnie kombinatorstwa.
Więc... po pierwsze za psa, którego trzymasz na rękach/na kolanach nie płacisz - nawet jesli jest dogiem niemieckim, a uda Ci się go podnieść i tak trzymać.
Ja na ogół nie kupuję biletów dla psów, a jeździłam już z wieloma różnymi psami i to naraz. Nigdy nawet podczas kontroli nikt się do mnie o to nie czepił, ale chyba po prostu miałam farta i trafiałam na fajnych ludzi, bo zgodnie z prawem psy stojące na ziemi powinny te bilety mieć.
Swojego czasu podróżowaliśmy z Aleksem po Wrocławiu w towarzystwie nawet ośmiu psów i wówczas kontrola nawet do nas nie podchodziła, tylko z daleka sugerowała, że tramwaj to nie zoo.
Tak więc podróże w obrębie miasta są dużo swobodniejsze niż te międzymiastowe.




PATENT NA PRZYJACIELA.

Jeśli masz więcej niż jednego psa, nie masz klatki, a koniecznie chcesz gdzieś pojechać ze wszystkimi, popytaj znajomych czy przypadkiem nie jadą w to samo miejsce, co Ty, w tym samym terminie - a nóż zaistnieje jakiś zbieg okoliczności i znajomy weźmie Twojego psa na swój bilet.
Możesz też już na dworcu wypatrzeć jakąs miłą duszę i zagadać do niej o taką małą przysługę.
Chodzi tylko o to, że bilet psa musi być przypisany do biletu człowieka. W pociągu możecie usiąść jakoś blisko siebie i w ten sposób przejść kontrolę, a psy praktycznie i tak będą pod Twoją opieką.



BLA BLA - A MOŻE BY TAK AUTEM?

Fajną alternatywą jest podróżowanie przez BlaBlaCar. Z własnego doswiadczenia mogę powiedzieć, że bardzo często udaje się znaleźć kogos, kto nie ma problemu z przewozem psa, a nawet trzech. Często wychodzi taniej, szybciej i bardziej komfortowo.





No to wesołej podróży i ahoj przygodo!


4 komentarze:

  1. BlaBlaCar jest zbawieniem pod warunkiem, że UDA się znaleźć kogoś kto jedzie tam gdzie chcę jechać i chce zabrać psa :)
    Nie podróżowałam jeszcze z Miszonem przez Bla Bla, ale mam grupę trasportową z Wro do mojego miasta i mimo iż zawsze udawało mi się znaleźć kogoś kto nas przewiezie to zanim tak się działo jednak nasłuchałam się pewnej ilości "nie" :/ Chyba najważniejsze to być upartym a jednocześnie milusim :D I da się świat zawojować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jakies wsie rzeczywiście ciężko, ale na takiej trasie Kłodzko-Wrocław mam lajt z blabla. Raz udało mi się znaleźć blabla z trzema psami, w tym jednym większym do Milicza xD

      Usuń
  2. U nas w Bydgoszczy w komunikacji nie płaci się również za dużego psa, a co do kagańca zniknął zapis ,,duży pies'' więc wychodzi na to, że już każdy ma mieć założony- ale oczywiście nie spotkałam jeszcze małego psa w autobusie/tramwaju w kagańcu. Jeśli dobrze sobie przypominam, to np. w Warszawie w regulaminie też jest zapis, że każdy pies ma mieć kaganiec- pod groźbą mandatu.
    Ja najbardziej lubię jeździć pociągami, ale mając takiego Cielaka nasza podróż zaczyna i kończy się w bagażowym ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W bagażowym jest najfajniej. Ja co prawda nie mam cielaka, ale moje psy nie lubią ludzi i jest nam tam po prostu najwygodniej i najspokojniej Po co męczyć się w normalnym przedziale, czasem z jakimis nieprzychylnymi spojrzeniami współpasażerów ;)

      Usuń