Zapamiętałam tą noc jako pełną płaczu, bezsilności i patrzenia na to jak moje psy w panice próbują chować się pod meble, trzęsą się i sikają pod siebie.
To był istny dramat, żal, rozpacz i chęć wystrzelania z łuku wszystkich debili tego świata. Mogłam tylko patrzeć i załamywać ręce nad własną niemocą. Nie pomagały ani kamizelki antystresowe, ani podawanie smaków, ani odwracanie uwagi.
Powiecie, że jestem nietolerancyjna, że to przecież tylko jedna taka noc w roku, że strzelanie fajerwerkami trwa tylko kilka minut po północy i że każdy ma prawo do tej zabawy. No dobrze, napiszę tak: jeśli rzeczywiście byłoby tak, jak w teorii, że huki towarzyszące wystrzałom to tylko chwila na powitanie Nowego Roku, jakoś byłabym w stanie to przetrawić, znieść i mieć w dupie. Jednak prawda jest taka, że multum gówniarzerii wyposaża się w to strzelające ustrojstwo tydzień, dwa, a nawet trzy przed samym Sylwestrem mimo tego, że aby nabyć takie zabawki trzeba mieć ukończonych osiemnaście lat. No i chodzą takie niedouczone łebki i strzelają gdzie popadnie, a już najlepiej pod samymi balkonami, tak więc końcówka roku 2013 na osiedlu Kruczkowskiego w Kłodzku przypominała stan wojenny, bombardowanie, ból, rozpacz i zgrzytanie zębów. Każdy spacer był jak przemykanie po polu minowym. Oczy dookoła głowy, zabezpieczenie psów adresatkami, czipami i zapinaniem jednocześnie na obroże i szelki. Zdarzało się tak, że nie zdążyłam jeszcze dobrze wyjść z klatki, a już musiało cos walnąć i suki przestawały myśleć o tym, żeby się załatwić. Jedyne co wtedy były w stanie zrobić to ciągnąć na oślep do domu, najlepiej w akompaniamencie panicznego jazgotu jaki mogłaby wydać z siebie obdzierana ze skóry istota. Wtedy musiałam wrócić do mieszkania, odczekać trochę i podjąć kolejną próbę, podczas której - o ile dobrze poszło - udawało się zrobić w pospiechu jakieś siku i rzadziej kupę. Możecie wierzyć lub nie, ale jeśli przez pół godziny nie było słychać wystrzałów to już było cos. O długich spacerach była mowa tylko wówczas,kiedy udawało mi się wyjechać w góry.
Raz nawet byłam świadkiem zdarzenia jak na oko dwunastoletnie gnojki rzuciły petardę pod ogon mixowi owczarka niemieckiego, który na co dzień był bardzo grzecznym i stabilnym emocjonalnie psem, a potem śmiały się z tego, że starsza właścicielka niemal wywinęła orła na śliskim chodniku. Nie powiem... byłam wtedy sama bo akurat wracałam z piekarni, więc śmiało mogłam pozwolić sobie na to, żeby ich mówiąc kolokwialnie opierdolić (nie, nie było tłumaczenia, ani nawet nagany - to był stary, dobry, ostry opierdol na jaki zasłużyli). Niestety nawalanie pod oknami nie miało końca więc dramat mój i moich psów ciągnął się w nieskończoność osiągając swe apogeum w sylwestrowy wieczór, kiedy to nieustające salwy zaczęły się już o siedemnastej i trwały do blisko drugiej w nocy.
To chyba jasne, że nie myślałam wtedy o tym, żeby wyjść z domu i świetnie się bawić. Zamiast tego siedziałam z psami i ryczałam nad ich losem, modląc się żeby to wszystko jak najszybciej ustało. Byłam zmęczona, zdenerwowana, bolała mnie głowa i piekły oczy. Psy czołgały się pod łóżkiem i umierały ze strachu przez te kilka godzin - to był najgorszy Sylwester w moim życiu.
Na szczęście następnego roku wprowadziłam się z Tobi i Ahri z powrotem do rodziców, do domu na obrzeżach miasta, niemal w lesie i z dala od centrum. Przy tej lokacji odgłosy fajerwerków są na tyle odległe, że psy na ogół mają je w poważaniu, a kiedy cos walnie nieco bliżej po prostu chcą to zabić. Nie powiem, żeby wysłuchiwanie szczekliwych szarży przy każdym huku należało do miłych, jednak jest o wiele lepsze niż oglądanie ukochanych zwierząt w stanie niemal agonalnym.
Piszę o tym dziś własnie dlatego, że już się zaczęło. Wczoraj zabrzmiały pierwsze serie i pierwsze oszczekiwania ich przez moje psy. Cieszę się, że nie mieszkam już na osiedlu, na którym fajerwerki strzelały mi pod oknami, ale mam tą świadomość, że wiele psów i ich właścicieli ma nieszczęście spędzać Sylwestra w takich okolicach, więc sama nie strzelam i nie rozumiem jak inni mogą to robić i to nie tylko w sam Nowy Rok, ale i kilka tygodni przed i kilka po.
W tym wszystkim należałoby pomyśleć też o innych zwierzętach: ptakach, które spłoszone rozbijają się o drzewa i bloki, sarnach, lisach, bezdomnych kotach i psach, oraz tych, które bez opieki zostają same w domu, gdy ich opiekunowie bawią się w najlepsze.
I dobra, tradycja tradycją, ale czy na prawdę ludzie muszą być takimi egoistami żeby dla chwili uciechy fundować zwierzętom horror składający się ze strachu i miotania w panice?
Jeśli fajerwerki są tak wielką koniecznością przy obchodzeniu Sylwestra i nie można się bez nich obyć, to niech mają miejsce tylko w Sylwestra o północy, a nie przez cały miesiąc (gwoli ścisłości według mnie można by się obyć z samym konfetti).
Nie mówiąc już o stercie śmieci i niewypałów czekających na każdym skrawku trawnika w dniach następujących po całej imprezie.
Nie rozumiem po jakiego to wszystko. Egoizm, nieświadomość czy zwykła głupota?
Okażmy trochę serca, nie strzelajmy i namawiajmy do innej formy zabawy innych. Nie miejmy na sumieniach dramatu niewinnych stworzeń.
Piszę o tym dziś własnie dlatego, że już się zaczęło. Wczoraj zabrzmiały pierwsze serie i pierwsze oszczekiwania ich przez moje psy. Cieszę się, że nie mieszkam już na osiedlu, na którym fajerwerki strzelały mi pod oknami, ale mam tą świadomość, że wiele psów i ich właścicieli ma nieszczęście spędzać Sylwestra w takich okolicach, więc sama nie strzelam i nie rozumiem jak inni mogą to robić i to nie tylko w sam Nowy Rok, ale i kilka tygodni przed i kilka po.
W tym wszystkim należałoby pomyśleć też o innych zwierzętach: ptakach, które spłoszone rozbijają się o drzewa i bloki, sarnach, lisach, bezdomnych kotach i psach, oraz tych, które bez opieki zostają same w domu, gdy ich opiekunowie bawią się w najlepsze.
I dobra, tradycja tradycją, ale czy na prawdę ludzie muszą być takimi egoistami żeby dla chwili uciechy fundować zwierzętom horror składający się ze strachu i miotania w panice?
Jeśli fajerwerki są tak wielką koniecznością przy obchodzeniu Sylwestra i nie można się bez nich obyć, to niech mają miejsce tylko w Sylwestra o północy, a nie przez cały miesiąc (gwoli ścisłości według mnie można by się obyć z samym konfetti).
Nie mówiąc już o stercie śmieci i niewypałów czekających na każdym skrawku trawnika w dniach następujących po całej imprezie.
Nie rozumiem po jakiego to wszystko. Egoizm, nieświadomość czy zwykła głupota?
Okażmy trochę serca, nie strzelajmy i namawiajmy do innej formy zabawy innych. Nie miejmy na sumieniach dramatu niewinnych stworzeń.
Co prawda nie wyobrażam sobie sylwestrowej nocy bez fajerwerków, ale jak czytam jaki strach przechodzą inne psy, to na prawdę robi mi się ich mega żal, ja nie mam z tym jakiś dużych problemów, bo niby mój pies boi się, ale nie jakoś panicznie, dosyć spokojnie to przeżywa. Ale uważam że nie ma co ludzi o to winić, że fajerwerki puszczają, bo duża większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że może tym krzywdzić psy i inne zwierzęta ;)
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, nie jestem za puszczaniem fajerwerków, ale wiem że z tym i tak nic nie zrobimy.
UsuńA co ze strzelaniem przez cały miesiąc? Dwa tygodnie przed i dwa po.. sam Sylwester jest do przeżycia, ale cały miesiąc w takim stresie to już udręka ;/
UsuńU nas nie strzelają aż tak bardzo, raczej pare dni przed i po, ale nic z tym nie da się zrobić, niestety... Nawet jak by się cała polska dowiedziała, że zwierzęta przy tym cierpią, wiele ludzi nie przejęło by się tym. A właśnie, a leki nie pomagają?
UsuńMoże przynajmniej rączki przy samej dupie im upierdoli to przestaną :)
UsuńMy ten rok poświęciłyśmy na spacery w różnych odległościach od strzelnic i aktualnie nawet jak gdzieś we Wrocławiu puszczają fajerwerki a my mamy otwarte okna to Miszon zdaje się je olewać. Boję się jednak, że takie natężenie jakie jest w tą jedną noc to może być zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się też z postulatami o niestrzelaniu w Sylwestra. Chcecie - strzelajcie! ale tylko w niego a nie miesiąc przed i miesiąc po.
A to pierdolenie, że taka tradycja to najgłupsze co w życiu słyszałam. Jeszcze niech bronią, zasrani patrioci i orędownicy tradycyjnego życia, że to taka polska tradycja, która jest u nas od zarania dziejów.
Eh.
Ta... już Miszko I wymyslił fajerwerki i cały lud Polski strzelał ku uciesze gawiedzi.
UsuńMnie też w sumie wali sam sylwester i najbardziej irytuje mnie to, że przez cały miesiąc na spacery chodzi się na spinie bo nie wiadomo kiedy bachorom przyjdzie do głowy cos zdetonować. Gdyby pilnowali do kogo idą fajerwerki i karali małolaty za takie zabawy to byłby spokój.
"Miszko I" :D !!!
UsuńDlaczego nie napisałaś czegoś takiego jak zakładałam psu fanpejdża :D
Hahaha, "monarcha" by był! :D
A co do malolatów jestem absolutnie za - niech im rączki pourywa :)
Przy samej dupie :D
UsuńRozumiem Cię i zgadzam się w 100%. Mój pies ma najwyższy poziom lęku boi się burzy itd. Muszę się zaopatrzyć w leki u weta. Ludzka głupota mnie rozbraja.
OdpowiedzUsuńGłupota i egoizm zresztą. a potem płaczą w wiadomosciach, że wypadki...
Usuń